Karola spotkacie w studiu „Dirty Lust Tattoo Warszawa”, z którym związany jest od dawna, od kiedy tylko postanowił uczyć się tatuowania. Co ciekawe, szczególne miejsce w jego kompozycjach zajmują motywy kwiatowe, prezentowane w bardzo delikatnej odsłonie, obrysowane cienkim konturem i cieniowane przy użyciu kropek. Ten sam Karol, który tak upodobał sobie kwiatki, interesuje się motocyklami, fantastyką i grami oraz odległą historią, co tym bardziej czyni go w moich oczach postacią barwną i wartą przedstawienia. Aby nie było tak cukierkowo dodam, że wspomniane kwiaty najczęściej bywają jedynie dodatkiem do głównych motywów, które stanowią przedstawiciele fauny: groźne wilki, kruki czy tygrysy. A skąd tytuł materiału? Nawiązuje nie tylko do wspomnianego poniżej odnajdowania ciekawych miejsc. Wydał mi się trafny w kontekście wybranego przez Karola kierunku studiów czy zmian miejsc zamieszkania. Kto z nas nie szuka, niekiedy nie błądzi, by ostatecznie odnaleźć coś naprawdę wartościowego?
Krysia TATTOOFEST MAGAZYN
Robisz dość sporo damskich tatuaży, większość motywów otaczają kwiaty lub inne ozdobne detale. Co proponujesz i do kogo kierujesz swoją ofertę?
Mam wrażenie, że od kiedy zacząłem tatuować, utrzymuje się tendencja, że na sesje zapisuje się więcej kobiet niż mężczyzn. Przewaga motywów kwiatowych, roślinnych i ozdobnych wynika w pewnym stopniu właśnie z tego. Poza tym zwyczajnie lubię sięgać po elementy stworzone przez naturę. Kwiaty są oczywistym wyborem w tatuażu dzięki swoim walorom estetycznym i dzięki temu, że są bardzo „elastyczne”, dają duże możliwości układania ich w praktycznie dowolnej formie, można dopasować je do kompozycji i do konkretnego miejsca na ciele. Nigdy nie myślałem o tym, że kieruję prace do jakiejś konkretnej grupy. To, co robię, jest na pewno dla tych, którym podoba się mój styl. Co do samej techniki, jest to cieniowanie dotworkiem, połączenie realizmu zamkniętego w formę dopasowaną do miejsca na ciele, wykorzystanie elementów natury, czasem geometrii, duża ilość detali i najczęściej cienki kontur. Natomiast w kwestii motywów jestem otwarty na pomysły. Czy jest to kompozycja kwiatowa, czy humanoidalny komar w kapeluszu, z jedną dłonią spuchnięta, a drugą stłuczoną. Chodzi o to, żeby klient był zadowolony z tego, co będzie nosił.
Według moich informacji tatuowanie zainteresowało Cię siedem lat temu. Co takiego się wtedy zdarzyło i jakie kroki podjąłeś, żeby się rozwijać? Jakie miałeś podstawy ku temu, by sądzić, że może się udać?
Nie pamiętam, kiedy dokładnie narodził się pomysł, że chcę tatuować. Rysowałem głównie dla siebie, czasem miałem jakieś małe zlecenia, a tatuowanie było gdzieś z tyłu głowy. Utwierdziłem się w przekonaniu i postanowiłem, że będę to robił, kiedy byłem w Łodzi, gdzie wykonane zostały na mnie pierwsze tatuaże. Później w większym stopniu skupiłem się na nauce rysunku pod kątem tatuowania, ale nie czułem się na tyle pewnie, żeby starać się o praktyki w studiu, a tym bardziej, żeby zacząć działać na własną rękę. Zacząłem studiować etnologię – antropologię kulturową w Toruniu, gdzie dalej rysowałem i kupiłem pierwszą maszynkę do ćwiczeń na sztucznych skórach. Po skończeniu studiów wróciłem na jakiś czas do domu rodzinnego. Tam usłyszałem w radiu o platformie, która pozwalała spędzić jeden dzień w pracy z osobą wykonującą dany zawód. Szukałem tatuażystów i trafiłem na Iwonę Koźlarzewską (www.instagram.com/evilyvonne.art/). Przeprowadziłem się do Warszawy, rozpocząłem pracę za barem i przygoda z tatuażem zaczęła się na poważnie. Przyszedłem na jeden dzień do studia „Dirty Lust Tattoo Warszawa”, zostawiłem swoje portfolio z rysunkami i poprosiłem o możliwość nauki. Zostałem przyjęty, mimo że nie byłem w stanie spędzać w studiu pięciu dni w tygodniu. Najpierw przez cztery dni pracowałem za barem, a przez pozostałe trzy przychodziłem do studia, uczyłem się i wykonywałem swoje obowiązki. Stopniowo bywałem w studiu coraz częściej, aż do momentu, w którym tatuowanie stało się moim jedynym zajęciem. Był to bardzo trudny i wymagający okres, ale miałem cel, chciałem zostać tatuażystą i robiłem wszystko, żeby to osiągnąć. W „Dirty Lust Tattoo Warszawa” jestem do tej pory.
Z Twojej wcześniejszej wypowiedzi wiem już, że nie pochodzisz z Warszawy. Jakie inne miasta są Ci bliskie?
Były i nadal są mi bliskie wspomniane wcześniej Łódź i Toruń. Te dwa miasta były ważnymi przystankami w moim życiu. Pobyt oraz zdobyte tam doświadczenia zaprowadziły mnie do miejsca, w którym znajduję się obecnie. Najbliższe są mi Kurpie, skąd pochodzę, gdzie mieszka moja rodzina i przyjaciele, i gdzie potrzebuję co jakiś czas wracać, żeby uciec i odpocząć od Warszawy. Zmieniam otoczenie i zamiast miejskiej dżungli przebywam bliżej natury, włóczę się po lesie, jeżdżę motocyklem po malutkich miejscowościach, spędzam wieczory przy ognisku, wyciszam się. Poza tym uwielbiam Mazury, zwłaszcza małe jeziorka otoczone lasem, położone z dala od turystycznego zgiełku. Nie zawsze udaje się znaleźć takie miejsca, czasem, żeby tam trafić, trzeba się najpierw zgubić.
Czy praca jedynie czarnym tuszem była dla Ciebie czymś instynktownym? Czy bierzesz pod uwagę, że na drodze artystycznej ewolucji rozbudujesz paletę barw? Widziałam, że w Twoich starszych projektach pojawiały się niekiedy żółcie i czerwienie.
Myślę, że tak, praca czarnym tuszem jest dla mnie czymś naturalnym. Czarny to mój ulubiony kolor, a tatuaże wykonane w czerniach i szarościach podobają mi się najbardziej. Lubię to, jak wyglądają po zagojeniu, są według mnie eleganckie i ponadczasowe. Tak jak wspomniałaś, zdarzyło mi się dodawać elementy koloru i wykonałem kilka małych, kolorowych tatuaży. Jestem pełen podziwu dla osób, które tworzą barwne kompozycje, doceniam to, jak są zrobione i jak wyglądają. Ale osobiście, im dłużej pracuję, tym bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że chcę posługiwać się tylko czernią, czasem dodając detale białą farbą.
Kreatywni ludzie, czy to tatuujący, czy też nie, potrafią mieć różne nietypowe z mojej perspektyw zainteresowania. Czy masz coś takiego? Na jaki temat można zagadnąć Cię podczas sesji?
Motocykle, zwłaszcza customowe, zbudowane na podstawie modeli z lat siedemdziesiątych, osiemdziesiątych i początku dziewięćdziesiątych, szczególnie cafe racery i scramblery. Wyglądają niesamowicie, mają swój niepowtarzalny klimat i urok. Przez jakiś czas byłem w posiadaniu przebudowanej Hondy. Wyglądała i brzmiała świetnie, ale dla mnie okazała się zbyt wymagająca czasowo i finansowo. W tym roku zamieniłem ją na inną, seryjną Hondę, znacznie łatwiejszą w utrzymaniu, dzięki czemu mogę poświęcić więcej czasu na jazdę. Jestem na początku mojej przygody z motocyklami, czerpię ogromną radość z jazdy, a z czasem i większym doświadczeniem planuję dłuższe trasy i wyprawy za granicę. Marzeniem i celem na przyszłość jest ekspedycja motocyklem po Islandii.
Poza tym gry komputerowe i konsolowe, głównie RPG, Soulsborne i produkcje dla solowego gracza nastawione na klimat i fabułę. Literatura, w ostatnim czasie nadrabiam i czytam wszystkie książki Terry’ego Pratchetta z cyklu Świat Dysku. Poza fantasy lubię sięgać po prawdziwe historie. Dwie pozycje, które w ostatnim czasie najbardziej zapadły mi w pamięć, to „Pamiętnik żołnierza Korteza, czyli prawdziwa historia podboju Nowej Hiszpanii”, którą napisał Bernal Diaz del Castillo, oraz dzienniki sir Ernesta Shackletona opisujące podbój Antarktydy. Fascynuje mnie też historia, zwłaszcza okres starożytny. Pewne elementy przeszłości nigdy nie zostaną odkryte, wyjaśnione, pozostają tajemnicze. Z historią łączy się też moje zainteresowanie folklorem, mitami – to, w jaki sposób ludzie tłumaczyli sobie rzeczy niezwykłe, jak kolektywnie tworzyli cały świat nadprzyrodzony pełen bogów, demonów, istot, które ich otaczały i przenikały się z ich światem.
Czy na drodze artystycznego rozwoju natrafiłeś na jakieś szczególnie interesujące Cię techniki? A może jest coś, co dopiero chciałbyś zgłębić?
Jeszcze tego nie próbowałem i nie wymyśliłem, w jaki sposób to wykonać, ale od jakiegoś czasu chodzi mi po głowie pomysł przeniesienia na papier odcisków roślin, piór, liści, wykorzystania elementów znalezionych w lesie do stworzenia abstrakcyjnych kompozycji złożonych z ciekawych tekstur. Wykonanie odcisku pnia drzewa na papierze. Przez jakiś czas miałem małą kolekcję znalezionych w lesie kości, czaszek i poroży. Część z nich ozdabiałem. Myślę, że ciekawe byłoby upiększenie takiej czaszki tuszem lub techniką grawerunku.
Czy po tych kilku latach zbierania doświadczeń czujesz, że czas zacząć pracować nad jakimś większym formatem, zebrać do portfolio kilka rękawów, frontów czy pleców?
Jestem w momencie, kiedy już zacząłem lub właśnie zaczynam kilka większych tatuaży. Kwestią czasu pozostaje ich skończenie i opublikowanie. Duże tatuaże są wymagające, ale możliwość zaprojektowania spójnej i dopasowanej do ciała kompozycji oraz efekt końcowy są warte całej włożonej w to pracy. Jeżeli chodzi o rozmiar, nie chcę wykonywać wyłącznie małych albo tylko dużych tatuaży. Praca zarówno z małą, jak i dużą formą ma swoje wady i zalety, daje różne możliwości. Najważniejsze jest to, aby osoba, która będzie nosić tatuaż, dobrze się z nim czuła. Niektórzy lepiej czują się z małymi wrzutkami, a niektórzy, planując swój pierwszy tatuaż, decydują się na plecy lub rękaw.
Tatuowanie to praca z ludźmi, bliski, a niekiedy nawet intymny kontakt – jesteś do tego stworzony czy raczej musiałeś się tego nauczyć?
Z natury nie jestem bardzo otwartą, towarzyską i łatwo nawiązującą kontakty osobą. Był to proces, w którego trakcie stałem się dobrze funkcjonującym introwertykiem. Relacje z klientami są bardzo różne, tak jak zróżnicowani są ludzie. Czasem rozmowa przychodzi łatwo, przebiega naturalnie. Czasem klienci wolą w trakcie sesji skupić się na muzyce, oglądaniu filmów czy seriali albo na czytaniu książki. Rzadko, ale niektórym udaje się nawet zasnąć. Jeżeli rozmawiam, to zazwyczaj podczas cieniowania. W trakcie robienia konturów jestem nieco wyłączony i jeżeli odpowiadam, to zazwyczaj z opóźnieniem.
Instagram: @Karol_Sutura
Facebook: @Karol Sutura
Tattoofest Magazyn nr 185 wersja mobilna
Tattoofest Magazyn nr 185 wersja na komputer
WhatsApp us